IMAGINY

W tej zakładce znajdziecie wszystkie moje imaginy. Jeśli macie jakąś prośbę/propozycję na imagin, zostawcie komentarz pod najnowszym postem w tej zakładce w treści wpisując, o kim on ma być i ewentualnie co jeszcze sobie życzycie ;D Możecie także napisać do mnie na TT ~ @AnnaAbob93. Jeśli jednak zdecydujecie się na komentarz, to błagam nie pozostawajcie anonimowi! Możecie podać swój TT username, ksywkę, imię, cokolwiek. Chodzi o to, bym mogła napisać na czyje życzenie powstał dany imagin. Z góry dziękuję i życzę miłej lektury ;D
_________________________________________________________________________

IMAGIN - LARRY

na życzenie @xXxLouehxXx

(żeby było jasne, sama Larry Shippers nie jestem, choć nic do nich nie mam | I don't shipp Larry! )

Piękny słoneczny dzień, początek lata. Pamiętasz tą ławeczkę w parku? Taką małą białą, choć bardziej przypomniała już kolor starego papieru. Z rzeźbionym oparciem, ta zaraz za mostkiem nad wiecznie energiczną rzeką. To właśnie tu pierwszy raz powiedziałeś mi o swoich uczuciach.

Bawiłeś się nerwowo palcami, Twe zielone oczy błyszczały niczym szmaragdy na letnim słońcu, a kropelki potu dźwięcznie tańczyły między Twymi lokami na czole. Bałeś się mnie. Bałeś się tego, że wyjdziesz przede mną na idiotę. Ale Harry, nie znam większego kretyna od siebie...

Wreszcie wziąłeś głęboki oddech i powiedziałeś te dwa słowa, które obróciły me życie do góry nogami. Powiedziałeś, że mnie kochasz. Poczułem, jakbym narodził się na nowo, zwłaszcza, gdy ujrzałem Twą radość, po oznajmieniu, że jesteś mi najbliższy w świecie.

Czy mogło stanąć coś na drodze naszej miłości? Przecież mówią, że ta przezwycięża wszystko. Okazało się, że mogło - sława.

Im popularniejsi się stawaliśmy, tym bardziej się od siebie oddalaliśmy. Z początku nie było tak źle, sam to chyba przyznasz. Za dnia udawaliśmy słodkich chłopców, którzy każdą dziewczynę nazywają swoją księżniczką a poza tą całą szopką mogliśmy być naprawdę sobą. I ze sobą.

Ale jak to w życiu bywa, z czasem wszystko musi się zniszczyć. Fani zaczęli coś podejrzewać, co gorsza, wymyślali różne dowody i domagali się prawdy. To tylko coraz bardziej rozłościło managment. Bo przecież chodziło o nasz wizerunek. Choć może głównie o nich samych? 

Ciebie umawiano na różne spotkania. Kolacje w innej knajpie, co róż z inną dziewczyną. Mnie przedstawiono Eleanor. Mówiłeś, że to nic takiego. To przecież miła dziewczyna. Nie raz trzymałem ją za rękę. Ba! Całowałem się z nią na Twoich oczach. "Przetrwamy to Lou". Mawiałeś tak po każdej mojej randce z El. 

Spotykałem się z nią coraz częściej. Coraz mniej czasu spędzałem z Tobą. Wreszcie się pogubiłem, sam nie wiedziałem, komu tak naprawdę ofiarowuję swe serce. A Ty milczałeś. Boże Harry dlaczego milczałeś? Potrafiłeś odpowiedzieć tylko, że wszystko jest okay, gdy ja znów do niej jechałem, po czym zamykałeś się w swym pokoju. A ja nawet nie domyślałem się, co wtedy robisz. Nawet nie wiem, kiedy nauczyłeś się tak dobrze kłamać...

W końcu nadeszła jesień. Jesień i naszego życia. Twojego życia, Harry. Zayn oświadczył się Perrie. Wszyscy cieszyliśmy się z nim. Na Twej twarzy również widziałem zagubiony dawno szczery uśmiech, który po chwili prysnął, niczym mydlana bańka. Gdy padło to jedno cholerne zdanie, którego nigdy nie powinieneś usłyszeć.
"Teraz przydała by się Twoja kolej, Lou." I ta blada cera. I te przerażenie w Twych oczach. I to jak bez słowa wyszedłeś. A ja zamiast ruszyć za Tobą, zostałem. Ach, gdyby nogi nie odmówiły mi wtedy posłuszeństwa...

Czekałem. Czekałem jedną godzinę, drugą, potem trzecią. Czekałem całą noc. Nie wróciłeś. Wycie strażackich syren tknęło mnie, bym zaczął Cię szukać. Coś mówiło mi, bym poszedł tam gdzie wszystko się zaczęło. Udałem się do parku. W kierunku ławeczki. Tej z rzeźbionym oparciem,zaraz za mostkiem nad wiecznie energiczną rzeką. Był tam nie mały tłum. I wóz. I strażacki. I karetka. Mężczyźni w rażąco pomarańczowych kombinezonach taszczyli pod górę nosze z kimś przykrytym całkowicie pod czarnym workiem. Obserwowałem wszystko z daleka, jednak zdążyłem rozpoznać dłoń wystającą z poza ciemnej folii. I spoczywający na niej sygnet, który podarowałem Ci na Twoje osiemnaste urodziny. Robił się coraz większy szum, choć to we mnie wrzało bardziej. Nie wierzyłem własnym oczom, modliłem się, by to był kolejny durny żart z Twojej strony. Chciałem, byś wyłonił się zaraz zza drzewa i krzyknął, że tylko się wygłupiasz. Ale tego nie zrobiłeś...

Zbliżyłem się do mostu. Dotknąłem z zamkniętymi oczami lodowatej barierki. Coś wplątało się między moje palce. Karteczka, której nikt nie dojrzał. Z Twoim pismem. Z ostatnią wiadomością. Od Ciebie.

" Żyj tak, byś był szczęśliwy. Skoro nie mogę być z Tobą, to będę sprawował pieczę nad Tobą, z góry. Zawsze będę Cię kochał. H.Xx"

I wiesz, wtedy zrozumiałem. Zrozumiałem, że kochałem Cię cały czas. Zrozumiałem, że El nic nie znaczy. Dlaczego zrozumiałem to wszystko tak późno?

Wyciągnąłem z kieszeni kalendarzyk. Wyrwałem z niego pojedynczą stronę i sięgnąłem po długopis. Przyczepiłem obie kartki z powrotem do barierki, po czym przeszedłem na jej drugą stronę.

Już wszystko rozumiem, Harry. Chłopcy też zrozumieją. Fani także. Nawet Eleanor.
Skoro nie możemy być razem tutaj, będziemy ze sobą na tamtym świecie. To mój ostatni skok w dół, po to by wzbić się w górę i razem z Tobą poszybować ku gwiazdom. 

Pozostawię tylko te karteczki, by inni widzieli, co dla mnie znaczysz. Bo dla mnie słowa są już zbędne. 

"Życie bez Ciebie nie ma sensu. Poza tym to ja muszę się opiekować Tobą. Już lecę, czekaj na mnie Harry. L. Xx"
_____________________________________________________________

IMAGIN - HARRY

DLA KOCHANEJ @DulceNika xX

Bursztynowe morze loków, szmaragdowe oczy i soczyste usta. Brzmi znajomo? No jakże, przecież tak wygląda tylko jeden chłopak. Inni widzą w nim utalentowanego młodzieńca, inni kogoś, kto przyciąga kłopoty i plotki niczym lep na muchy. Ty wiesz jaki on jest naprawdę. To anioł. Twój własny anioł. Twój Harry.

Pozyskał wiele. Sławę, fanów, zarobki. Ale co Cię obchodzi liczba zer na jego koncie?
Ty kochasz, gdy obdarowuje Cię tym, co płynie z jego serca. Piosenką, czułym pocałunkiem, miłością. Pamiętasz, jak pierwszy raz zabrał Cię na obiad do jego mamy? Tak mocno trzęsłaś nogami pod stołem, że kopnęłaś w jedną z nóżek i rozlałaś zupę na świąteczny obrus. Harry, widząc Twe zakłopotanie wziął całą winę na siebie.

Pamiętasz, jak uczył Cię jeździć na łyżwach? Byłaś temu przeciwna, lecz i tak wyciągnął Cię na lodowisko. W końcu jest taki uparty. Oczywiście po pierwszym kroku się wywróciłaś, na tyle niefortunnie, by rozciąć mu łyżwą jego ulubione spodnie. I byłaś wdzięczna, że nie ma Ci tego za złe.

A pamiętasz?... Oczywiście, że tak. Bo byłaś wtedy z nim i dla niego. Tak samo jak i on dla Ciebie. 

Siedzisz z kubkiem ciepłej herbaty przy oknie i podziwiasz pląsające na wietrze gwieździste płatki śniegu. To już grudzień. Wkrótce święta. Mimowolnie wracasz pamięcią do poprzedniej gwiazdki. Było równie mroźno co i dziś. Harry przyniósł przeogromną choinkę do Waszego salonu, gdy Ty jeszcze smacznie spałaś. Obudził Cię huk. Zerwałaś się na równe nogi i pobiegłaś do pokoju, skąd dobiegł hałas. Stanęłaś w progu i zaniosłaś się śmiechem, widząc Twojego niezdarnego Anioła, który zaplątany w kolorowe łańcuchy, bezradnie usiłował podnieść się z podłogi. 
Próbował wyrazić swą złość na Ciebie, jednak udało mu się jedynie ukształtować zabawny grymas na twarzy. Gdy pomogłaś mu się oswobodzić razem zajęliście się upiększaniem drzewka. Na koniec Harry wyciągnął zza pleców gałązkę jemioły i złączył Wasze usta w namiętnym pocałunku.

Te święta wydają Ci się inne. Puste. Bo jego nie ma w domu. Nie ma go z Tobą. Musi wraz z resztą zespołu promować nowy album. Cóż takie uroki sławy. Ale mógłby chociaż zadzwonić...

Z zamyślenia wyrywa Cię dzwonek do drzwi. Mimo wszystko biegniesz z uśmiechem w ich kierunku. I gdy je otwierasz, czujesz szpileczkę w sercu. To kolędnicy przyszli umilić Ci wieczór. Po krótkiej wizycie, wracasz na swoje miejsce. I do swych wspomnień. Bo chyba nimi w tym roku musisz się zadowolić. Słyszysz kolejny dzwonek do drzwi. Ale jakoś nie chce Ci się wstawać. Znowu dzwonienie. No nie nie masz ochoty słuchać kolejnej grupki nie równo śpiewających dzieci. I jeszcze raz dzwoni, i jeszcze jeden... Poddajesz się i otwierasz drzwi. Ku Twojemu zdumieniu nie ma nikogo, a w progu stoi jedynie ogromne pudło, z kolorową kokardą i dziwnie się trzęsie. Nie zdążyłaś się dobrze do niego zbliżyć, jak usłyszałaś dochodzące z niego kichnięcie. Wreszcie z owego prezentu wynurzyła się dobrze znana Ci sylwetka bruneta o szalenie zielonych oczach, przyozdobiona w puszyste rogi i czerwony nos renifera.

Śmiejesz się w duchu, że przez Twoje lenistwo nabawił się kataru, siedząc w kartonie na mrozie. Ale Twa nieposkromiona radość sprawia, że łzy lecą z Twych oczu niczym, strugi listopadowego deszczu. Tak tęskniłaś.

A Harry bez słowa wyciąga ku Tobie dłoń z małą karteczką.

"Nie wiem, co mógłbym Ci dać pod choinkę, prócz swej miłości. Tak naprawdę to Ty jesteś moim gwiazdkowym prezentem".

Wtuliłaś się mocno w jego tors, szepcząc jedynie, jak mocno go kochasz.
Odchyliłaś głowę, by móc na niego spojrzeć. A Harry trącił kciukiem swój reniferowy nos, który zaczął migać niczym gwiazda. Obydwoje zaczęliście się śmiać. Potem, gdy wreszcie zorientowaliście się, że wciąż stoicie na zewnątrz, gdzie nie jest zbyt przyjemnie, weszliście do środka. Harry przyciągnął Cię jak najbliżej siebie, po czym tak jak wcześniej wyciągnął małą gałązkę jemioły wtapiając się w Twoje usta.

"Wesołych Świąt Kochanie" jeszcze tyle zdążyłaś usłyszeć.

"Teraz na pewno będą wesołe... "
__________________________________________________________________

IMAGIN - JUSTIN

Dla kochanej @ppatulla <3

Czym jest życie? Co nim kieruje? Nie raz zadawałaś sobie to pytanie. Zawsze śniłaś o rycerzu na białym koniu, z którym będziesz żyć długo i szczęśliwie. Jak każda mała dziewczynka. Dziś jesteś dojrzalsza, ale i masz swego rycerza. Też wozi się końmi,tymi mechanicznymi. Jednak jest czuły, choć z drugiej strony brawurowy. Czyli reszta się zgadza. 

Leżysz koło niego i podziwiasz, jak słońce leniwie otula swymi promieniami jego twarz. I nie dowierzasz, jak wszystko zmieniło się zaledwie w ciągu roku.

A pamiętasz od czego się zaczęło? 

Od Kidrauhla. Od pamiętnych schodów, na których stawiał swe pierwsze kroki do muzycznej kariery. Od założenia przez Ciebie Twittera, spamowania całymi nocami do niego, by dał Ci follow. Od czytania, każdego dodanego przez niego wpisu.

"Kocham moje Beliebers"

Wiesz to, jesteś jedną z nich. Ale nie takiej miłości od niego oczekujesz. Co noc podążasz za czekoladowymi oczami i onieśmielającym uśmiechem, który rozpływa się z pierwszym promieniem słońca.

A Justin się zmienia. Coraz mniej przypomina słodkiego chłopaka z długą grzywką, coraz więcej krąży okropnych plotek na jego temat. Fani wątpią i odchodzą. Ale nie Ty, Ty trwasz przy nim stanowczo, nawet jeśli on nie wie o Twym istnieniu.

" Jeszcze się dowie" Tak pocieszasz się przed zaśnięciem.

Jednak opinia publiczna Justina jest coraz bardziej szarpana przez media. Chłopak, zmęczony wszystkim zamyka się we własnym domu. I w sobie. Oddziela się od świata. A Ty cierpisz, bo czujesz, że go tracisz. Dość łez, wolisz coś z tym zrobić.

Docierasz pod jego dom. Stoisz tam dłuższą chwilę i widzisz, że chłopak dostrzegł Cię z okna. Po chwili znika. Cóż, pewnie wziął Cię za kolejną rozhisteryzowaną fankę... 
Nic nie szkodzi. Zostawiasz na wycieraczce krótki liścik i białą różę. Akurat taka skojarzyła Ci się z wiankiem, który Justin nakładał kolejnej OLLG na koncercie.
Przychodzisz na drugi dzień. Widzisz, że wycieraczka jest pusta. Uśmiechasz się w duchu i zostawiasz kolejny liścik z różą. I znów przychodzisz. I jeszcze raz. Aż pewnego dnia coś się zmienia. Ledwo zdążyłaś odłożyć swą wiadomość, tak jak miałaś to w zwyczaju, a drzwi otworzyły się i ujrzałaś w progu swego anioła. Nie tego Justina, którego pełno w mediach. Tego Kidrauhla, którym gdzieś tam w głębi wciąż jest. Chłopak wyciągnął ku Tobie dłoń i ze szczerym uśmiechem zaprosił do środka.

Na stoliku w salonie dojrzałaś znajome koperty. Twoje listy. Przeczytał je. Wszystkie. Nieopodal dojrzałaś ususzony bukiet z białych róż. Justin zbliżył się do Ciebie i przytulając szepnął.

"Dziękuję, że pamiętałaś kim jestem, podczas gdy sam o tym zapomniałem. Dziękuję, za Twą miłość, dziękuję, że jesteś"

Mimochodem maleńka łza spłynęła po Twym policzku. Czujesz, że go odzyskałaś. Nawet, jeśli widzisz go ostatni raz w życiu.

Jednak nic bardziej mylnego. Chłopak za wszelką cenę chce utrzymać z Tobą kontakt. Wasza przyjaźń napędza go do działania. Za każdym razem, gdy spotyka go coś złego, Ty zaraz zjawiasz się u jego boku. Z czasem przyjaźń przeradza się w coś więcej, bo Justin rozumie, że chce mieć Ciebie przy sobie cały czas.

I oto jesteś tutaj. Z nim. Leżysz koło niego i podziwiasz, jak słońce leniwie otula swymi promieniami jego twarz. I nie dowierzasz, jak wszystko zmieniło się zaledwie w ciągu roku.

Czym jest życie? Teraz raczej pytasz siebie, czy może być jeszcze lepiej? W końcu masz u swego boku cały swój świat.

Wtedy witają Cię ciemne oczy Justina, które błyszczą w porannym świetle, niczym perły. Chłopak wyciąga z pod kołdry Twą dłoń, do której wręcza Ci malutkie pudełeczko.

"Zostaniesz moją Pani Bieber?"

Przytakujesz głową i łączysz Wasze usta w czułym pocałunku.

"Faktycznie, może być jeszcze lepiej..."
__________________________________________________________________

IMAGIN - NIALL

DLA KOCHANEJ @asi__soy__yo___ ♥

Dzwoni budzik. Wyłączasz go i leniwie rozciągasz swe kości pod mięciutką kołderką. To już dziś. Wigilia. Na samą myśl szeroki uśmiech pojawia się na Twej twarzy. Zawsze uwielbiałaś świąteczny klimat, ale te święta kochasz jeszcze bardziej. Bo to pierwsza gwiazdka z Twoim aniołem.

Zrywasz się energicznie z łóżka. W końcu tyle jeszcze musisz zrobić do przyjazdu Nialla. Lądujesz bosymi stopami na zimnej podłodze i od razu żałujesz, że nie założyłaś wcześniej skarpetek. Zbiegasz na dół. Przy śniadaniu robisz dokładny plan zajęć. Jest ósma rano, do jego przyjazdu pozostało dziesięć godzin.

"Dam radę." Cieszysz się w duchu. I jeszcze zatracasz się chwilowo we wspomnieniach, spoglądając na śnieżny puch, okrywający ogródek. Bo czyż to nie dzięki tej chłodnej bialutkiej kołderce zawdzięczasz odnalezienie swojej połówki?

Rok temu też była taka zima. Właśnie co przeniosłaś się do Londynu. Czas wolny spędzałaś ze swoją koleżanką z uczelni, gdyż praktycznie nikogo jeszcze nie znałaś.
Pewnego mroźnego wieczora wyciągnęła Cię na spacer do parku. Nie uśmiechały Ci się plotki na lodowatym powietrzu, ale lepsze to niż zbijanie bąków przed telewizorem. Dzwonek do drzwi, otwierasz je i widzisz Cindy.Popatrzyłaś z niedowierzaniem na swoją przyjaciółkę, która przyszła po Ciebie w zimowym kombinezonie i sankami pod ręką. Miałaś ochotę się zaśmiać, bo na co dwóm dorosłym dziewczynom stare saneczki? 
"To nieco dziecinne". Pomyślałaś. Jednak w sumie podobało Ci się to. Ubrałaś się równo ciepło co Cindy i chwilę później śmiało kroczyłaś jej śladem. Dziewczyna opowiedziała Ci po drodze, że zabiera Cię w szczególne miejsce w parku, gdzie wieczorem wszyscy mieszkańcy z okolicy radują się pierwszym śniegiem. Pomyślałaś, że zastaniesz tam zapewne tylko kilka rodzin z małymi dziećmi, jednak myliłaś się. Byli tam wszyscy,młodzi, starzy. Dzieci i dorośli. Kilka osób urządzało sobie konkurs na zjeżdżaniu, na tym co się znajdzie. Para zakochanych lepiła świąteczne figury w śniegu. Dalej grupka młodych chłopaków urządzała sobie bitwę na śnieżki. Jeszcze wtedy nie wiedziałaś, że wśród owych wojowników spotkasz swoje serce. Ty i Cindy postanowiłyście nie odbiegać od reszty. Po saneczkowym szaleństwie postanowiłyście trochę zwolnić i zabrałyście się za lepienie największego bałwana, jakiego mogłyście sobie wyobrazić. Gdy miałaś już ułożyć ostatnią kulę na samym szczycie, ktoś wpadł na wasze dzieło wywracając tym samym siebie. Nim się obejrzałaś leżałaś pod kimś w stercie rozsypki, która miała być zimowym panem. Dosłyszałaś głośne śmiechy pozostałych chłopaków, którzy najwyraźniej byli dumni z powalenia swojego kolegi.

- Ekhm, nie za wygodnie Ci? - spytałaś poirytowana sprawcę całego zamieszania.
- Wybacz.. - chłopak zakłopotany zerwał się na równe nogi, po czym pomógł wstać Tobie.

I w tym momencie straciłaś kontakt z rzeczywistością. Złoty kosmyk wystający spoza czapki i te morskie oczy, w których odbijał się srebrzysty blask zimowej kołderki... Na ziemię ściągnął Cię z powrotem jego ciepły głos.

- Chyba w czymś Ci przeszkodziłem. - rzekł chichocząc i spoglądając na to, co zostało z Twojej "twórczości".
- Miałam ulepić bałwana, ale nie sądziłam, że jakiś na mnie wpadnie.

Chłopak zerknął na Ciebie w skupieniu, na co obydwoje zanieśliście się śmiechem. W ramach rekompensaty za zniszczoną "pracę" zaprosił Cię na gorącą czekoladę. Tak oto w zimowy wieczór rozkwitł najpiękniejszy z kwiatów. Kwiat miłości.

Ale dość tych wspomnień. Wszystko musi być idealne do jego przyjazdu. Jedzeniem nie musiałaś się zajmować, gdyż na kolację wybieraliście się do jego rodziców. Jednak chciałaś go ugościć jego ulubionymi łakociami. Niall tak kocha świąteczne wypieki. I choinka. Pora ją przystroić. Czekałaś z kupnem drzewka do ostatniej chwili, by drzewko zachowało swą świeżość. Zdążyłaś jedynie złożyć pod nim prezenty dla swojego kochanego żarłoka.

Nawet nie wiesz, kiedy ten dzień Ci uciekł przez palce. Nim się obejrzałaś a ogródek okryty białym puchem, został opatulony dodatkową kapą ciemnego nieba. W domu unosi się słodki zapach pierniczków i ciepłego mleka. W rogu błyszczy się kolorowa choinka a na stoliku pląsają radośnie płomyki czerwonych świec. Dochodzi osiemnasta. Dumna z efektów swoich działań zasiadasz na sofie i odliczasz minuty do powrotu chłopaka. 

Już po dwudziestej.. A Ty wciąż czekasz. Liczysz, że utknął w korkach. Nie dzwonisz, by go nie drażnić, gdy ten prowadzi. Prawie dziewiąta, nic się nie zmieniło. Poza tym, że pojawiła się już pierwsza gwiazdka na niebie. Dzwonisz do jego rodziny i informujesz, że się nie pojawicie. Pomimo namowy matki Niallera postanawiasz zostać w domu. Bo cóż masz świętować bez niego? 

Zdążyła się wypalić już ostatnia świeczka. Na niebie coraz więcej gwiazd. A Ty masz ochotę się rozpłakać, bo nawet nie odebrał od Ciebie telefonu. Sama nie wiesz kiedy usypiasz wśród półmroku i świątecznych zapachów. Budzi Cię jakiś hałas. I czyjś dotyk. Otwierasz oczy i widzisz pochylające się nad Tobą lazurowe tęczówki. Wstajesz i powoli zbliżasz się do chłopaka. Jesteś zła. Bo przecież się spóźnił, nie zadzwonił...

Chłopak opowiada Ci zabawne perypetie swej podróży, co rusz Cię za wszystko przepraszając. Ale Ty go nie słuchasz. Zamiast tego rzucasz się mu na szyje i cichutko łkając szepczesz.

- Tęskniłam...

Chłopak przytula Cię z całych sił, powtarzając na zmianę "wybacz" i "kocham Cię".
Po chwili bierze Cię za rękę i ciągnie do przedpokoju, gdzie stoi nieduży, wiklinowy koszyk. Za zachętą Nialla unosisz jego pokrywę i Twym oczom ukazuje się słodki kundelek z czerwoną kokardą na szyi. Bez zastanowienia bierzesz go na ręce, po czym pełna euforii wtulasz się w tors ukochanego blondyna.

Niall śmieje się, że to przez tego szkraba musiałaś się naczekać, ale z drugiej strony zawdzięczacie mu wieczór tylko we dwoje. No.. we troje.

Cały Horan. Roztargniony, głupkowaty i żartowniś. Z nim nie ma mowy o spokojnych świętach. Ale to właśnie w nim kochasz.
_______________________________________________________________

IMAGIN - HARRY

Kolejny szary dzień, pomimo tego, że przez żaluzje przebija się słońce. Powiecie, typowo londyńska pogoda. Nic bardziej mylnego. Bo ta szaruga nie ma miejsca na zewnątrz, tylko gości we wnętrzu. Wnętrzu mego serca.

Ktoś zapyta: Jak to? Dlaczego? Przecież jesteś najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi.
Owszem jestem, bynajmniej byłam. Bo miłość mojego życia jest zarazem jego uśmierceniem. Cóż, mawia się, że jaka róża, taki cierń. A Ty jesteś wyjątkowo piękną różą, Harreh...

A pamiętasz, jak to się wszystko zaczęło? Od zwykłego świstka papieru. Od tego, że skradziono mi bilet na wasz koncert. Kolejna wielka trasa dobiegała końca, a mnie po wielu wyrzeczeniach udało się wreszcie odłożyć pieniądze na ukochany bilet. Jednak, że ja zawsze muszę mieć pod górkę, to moja radość nie trwała długo. Przed samym wejściem na arenę zostałam zaatakowana przez jakiegoś typa, który zażądał pieniędzy i biletu, podejrzewam, że potem opchnął go za niezłą sumkę. Przerażona nie miałam wyjścia, oddałam mu go. Po całym zajściu siadłam na chodniku i zaczęłam szlochać. Nie dlatego, że skradł mi oszczędności. Nie dlatego, że czułam ból dochodzący z rozciętej wargi. Dlatego, że straciłam jedyną przepustkę do spotkania mojej miłości. Nie miałam szans, by zobaczyć Ciebie.

I wtedy los się do mnie uśmiechnął. To Ty byłeś tym, który wyciągnął do mnie rękę, choć wcale nie prosiłam o pomoc. To Ty się mną zaopiekowałeś, choć byłam właściwie tylko jedną z fanek. I wreszcie to Ty podziękowałeś mi za moje towarzystwo, choć to ja byłam wniebowzięta, że w ogóle na mnie spojrzałeś. Potem mogło być tylko lepiej. Wreszcie dotarły do Ciebie moje wiersze, które tyle czasu tworzyłam z myślą o Tobie. Byłeś wzruszony. Za wszelką cenę chciałeś utrzymać naszą relację, mówiąc, że różnię się od pozostałych fanek. Te kilka nakreślonych moją ręką tekstów sprawiło, że uwierzyłeś w moją miłość. A z czasem ją odwzajemniłeś. A teraz ta sama ręka, pisze coś, co na zawsze ma zamknąć rozdział. Między nami...

Nie mogłam wierzyć w to, co się dzieje. Ja, Anne, zwykła dziewczyna, bez szczególnych talentów, czy idealnej urody. A to właśnie mnie wybrał Harry Styles. To właśnie mnie przyrzekał najszczerszą miłość, na którą tylko człowiek się może zdobyć. I ja uwierzyłam. Zaufałam. I coraz mocniej kochałam.

Z początku było pięknie. Fani zaakceptowali nasz związek, nie licząc kilku hejtów skierowanych pod moim adresem. Chłopcy byli szczęśliwi, że wreszcie znalazłeś kogoś, komu naprawdę Tobie zależy. A ja czułam dumę, że mogę codziennie uszczęśliwiać swojego anioła samym faktem, że jestem.

Jednak wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Managment zarzucał mi, że Cię ograniczam, że psuję Twój wizerunek sceniczny. Bo już nie dawałeś całusa fance w policzek, gdy ta stawała z Tobą do zdjęcia. Bo nie szalałeś na imprezach w różnych zakątkach świata, po to by spędzić spokojny wieczór ze mną. A przecież jako osoba medialna powinieneś pokazywać się jak najwięcej na zewnątrz. Mówiłeś, że będzie dobrze. Jakoś się z tym uporamy. Ale gdy umawiano Cię na kolejną kolację z jakąś sławną i urodziwą kobietą, sam zaczynałeś w to wątpić. Wiem, że nie przestałeś mnie kochać. Ale popadłeś w rutynę, Harry. Wróciły huczne imprezy, wróciły plotki na temat rzekomych związków, podczas gdy ja zatapiałam swój smutek w kolejnym kubku herbaty.

Widywaliśmy się coraz rzadziej. We własnym domu. Choć za każdym razem, gdy przyjeżdżałeś, zapewniałeś, że Twoja miłość się nie zmieniła, ja czułam, iż choć jesteś tak blisko mnie, to tak naprawdę coraz bardziej się oddalasz. Wreszcie nadszedł ten dzień, gdy "Ci z góry" postawili przed Tobą znacznie zaostrzone warunki, kształtujące dalszy tor kariery. Myślisz, że o tym nie wiem? Harry... Byłam pod drzwiami biura, słyszałam każde wasze słowo. Bo przyjechałam, by zrobić Ci niespodziankę. Nie spodziewałam się takiej niespodzianki od Ciebie... Kazali Ci ze mną zerwać. Twierdzili, że ze mnie i tak nie ma użytku. Bo kim ja właściwie jestem? Zwykłą dziewczyną, którą kojarzą tylko przez to, iż chodzi ze Stylesem.
Czułam nutkę żalu w Twym chrypliwym głosie. Jednak mimo to nogi zmiękły mi, jak usłyszałam, że się na to godzisz.

"To miłość, która przetrwa wszystko." A sam ją zniszczyłeś tym jednym "tak".
Czy mam Ci za złe? Ależ skąd. To musiało się tak skończyć. Masz marzenia, które sukcesywnie udaje Ci się spełniać. I rzeszę kochających fanów, którzy za nic nie chcą Cię stracić. Nie mogę być samolubna i myśleć tylko o sobie. Muszę też pamiętać o nich bo sama jeszcze nie tak dawno zaliczałam się do ich grona. I chociaż wiem, że muszę zniknąć, to nie potrafię od tak wynieść się z Twojego życia. Bo bez Ciebie moje traci całkowity sens.

Dlatego odchodzę tam, gdzie w ciszy i spokoju będę mogła rozkoszować się naszym uczuciem. Bo wierzę, że wciąż coś dla Ciebie znaczę. Tam będę nad Tobą czuwać i pacnę w tę lokowatą czuprynę, gdy coś przeskrobiesz. Nie rozpaczaj z tego powodu, że mnie nie ma. Ciesz się na ten moment, gdy znów się zobaczymy. Gdy znów wezmę Cię za rękę, a Ty poślesz mi jeden z tych cwaniackich uśmiechów.

Zapewne zanim znajdziesz ten list, będzie już dawno po pogrzebie. Każdy zdąży zapomnieć, że ktoś taki jak Anne w ogóle istniał. I dobrze. To ułatwi i życie Tobie, Wam wszystkim. I Ty też musisz zapomnieć o mnie, Harry. Bynajmniej na razie. Nie obwiniaj ani mnie, ani tym bardziej siebie za moją śmierć. Bo ja tak naprawdę wcale nie odeszłam. W jednym miejscu będę zawsze. W Twoim sercu.

Kocham Cię,

Anne xx

- Tylko tyle mi po Tobie zostało... Parę wierszy i list. Ty też przysięgałaś mi wieczną miłość, a mimo to odeszłaś. I to w miejsce, gdzie nie będę mógł Cię odnaleźć...

Nie umiał powiedzieć nic więcej. Łzy za bardzo brały górę nad jego coraz bardziej łamiącym się głosem. 

Jedne słowo, jedna myśl, jeden list. I jego oczy już nigdy więcej nie zabłysły tym samym szmaragdowym blaskiem...

___________________________

1 komentarz:

  1. Omom ja tezzz chce !!! xD Z Nialem albo Lou xD / @ZakreconaaMuaah

    OdpowiedzUsuń